poniedziałek, 31 grudnia 2012

Rozdział 19 "wierd"


Położyłam dziewczynki spać.
Przy nich byłam spokojna, ale gdy wyszłam z ich pokoiku, z oczu pociekły mi łzy.
-kochanie, co się stało?-spytał Justin, gdy zobaczył mnie siedzącą na ziemi, i z trudem przełykającą płacz.
-nie... Nie wiem... Ja już tego nie wytrzymam, to mnie już przerasta...
-przepraszam.-usiadł koło mnie, obejmując ramieniem.
-za co ty mnie przepraszasz? Przecież to nie twoja wina...
-a właśnie że moja. To ja cię na to skazałem. Gdybym był mądrzejszy, i nie był z tobą... Albo nie pozwolił tobie się w sobie zakochać...
-Justin, ty się uważasz za takiego, co może mieć wszystko co zechce, nie? Każdą dziewczynę...-wstałam-ale gdybym nie chciała, to wgl bym z tobą nie była. I chodź byś nie wiem jak prosił... I co robił...-chłopak był zaskoczony tym co powiedziałam.-ale ja cię kocham, Justin. Nie mogę Ci obiecać że zawsze bd, bo tego nie wiem. Ale teraz cię kocham.
-a ja kocham CB. Dzięki tobie moje życie nabrało sensu. Laura... Ja nie pozwolę Ci odejść. Jesteś jak Anioł...
-Justin... Nie przytaczaj teraz słów piosenki, co? Czy ty musisz być zawsze taki poważny? Przestań, chociaż na chwilę, ok?
Mój ukochany popatrzył na mnie przez chwilę, po czym zaczął namiętnie całować.
Robił to tak, jakby zapomniał, że za jednymi drzwiami jest moja przyjaciółka, a za drugimi dziewczynki.
-a może chodźmy do pokoju, co?-spytałam.
-no... Może bd lepiej;PP
Chłopak wziął mnie na ręce, po czym rzucił na łóżko.
Zamknął drzwi na zamek, i znów zaczął całować. Po chwili nasze ubrania wylądowały na podłodze, a my byliśmy w samej bieliźnie.
-czekaj!-krzyknęłam nagle.
Justin wystraszył się.
-co?
-gumka-przypomniałam mu, cała czerwona.
Ten pierwszy raz był bosski.
Ale wtedy nie byliśmy jeszcze oficjalną parą.
I nie mieliśmy dzieci.
I nie mieszkaliśmy w wielkiej pięknej willi koło cmentarza;**
I pomyśleć, że robimy to dopiero drugi raz, w ciągu tego natłoku, który się w tak krótkim czasie pojawił.
Justin podszedł do szuflady, a ja leżałam na boku, wpatrując się w niego.
Był taki sexowny, nawet gdy przechodził przez pokój, a co dopiero, gdy robił to w samych bokserkach.
Nie zorientowałam się nawet, gdy byliśmy już całkiem nadzy, a on wszedł we mnie.
Na początku poruszał się wolno, i płytko, ale po chwili jego ruchy stały się coraz bardziej zdecydowane.
*****JUSTIN*****
Czekałem na to przez całe 6 miesięcy.
Ostatnimi dniami myślałem że pęknę.
Kiedy o niej myślałem... Ja po prostu wariowałem.
Patrzyłem na jej zadowolenie, gdy odchylała głowę w tył, a podniecenie rosło, w raz z jej przyjemnością.
Była cudowna.
Może i sex z każdą inną byłby taki sam, ale tylko z nią, podniecenie rosło do stanu krytycznego.
Nie tak jak z Seleną, która była sztywna, jak jakaś plastikowa lalka. poruszałem biodrami coraz to mocniej, myśląc że daję jej przyjemność, ale po chwili zorientowałem się że sprawiam jej tym ból...
*****LAURA*****
To było cudowne, ale gdy Justin przyspieszył, przeszył mnie ból, którego nie da się opisać.
Skrzywiłam się i syknęłam. Chłopak ze mnie wyszedł, i równocześnie z tym ból odszedł, a ja czułam się, jakby go wgl nie było.
-przepraszam-szepnęłam, wtulając się w nagi tors Justina.
-za co? Za to że cię boli?
-yhm...-czułam się niezręcznie.
-przestań, to nie twoja wina.
-ale to ze mną jest coś nie tak.
Justin westchnął.
Nie miał żadnej riposty, wiedział że mam rację.
Znowu zaczęłam płakać.
Wiem, że to jest dziecięce zachowanie, ale cóż-przecież ja jestem jeszcze dzieckiem.
-Justin... My na serio do siebie nie pasujemy...
-Laura, przestań tak mówić, proszę cię.
-Ale to prawda. My nie jesteśmy dla siebie przeznaczeni.
-jeszcze przed chwilą mówiłaś że mnie kochasz.
-bo kocham! Ale zobacz kim ty jesteś... A kim ja.
-no nie wiem... Ja jestem mężczyzną, a ty kobietą-zaśmiał się.
-i to jest najgorszy problem! Ja nie jestem kobietą... Ja jestem dzieckiem...
Łzy teraz ciekły mi ciurkiem.
Nie wiedziałam po co to robię, po co się z nim wgl kłócę. I tak on nic z tego nie bierze do siebie.
Wtuliłam się w niego, a on głaskał mnie po włosach, i śpiewał, dopóty, dopóki nie zmożył mnie sen...
***************
wiem, dziwne
ale to samo mówi tytuł;
"wierd"-"dziwne"
hehe
ten jet dłuższy, ale wciąż nie mogę wybaczyć sobie poprzedniego.
sorrry!
komentujcie, pliss!

Rozdział 18 "paparazzi-czyli: tylko tego brakowało;pp"


Wyszliśmy z domu dopiero po tym, jak Justin siedział z pół godziny pod prysznicem.
-to gdzie najpierw?-spytał, gdy wsiedliśmy do samochodu.
-no, do szpitala, po małą. Włożyłeś wózek do bagażnika?
-no raczej-ruszył.
*************.
Dopiero drugi raz, miałam na rękach swoją córkę.
Pierwszy raz był wczoraj, gdy wychodziłam ze szpitala.
Pojechaliśmy do parku, tak, jak obiecałam Nicole.
Justin wyjął z bagażnika wózek, a ja włożyłam do niego małą.
Gdy ja wzięłam Natalie, Nicole nie chciała zejść Justinowi z rąk.
-tato, a ulepimy bałwana?-spytała.
-to chodź-powiedział stawiając ją na ziemi, i biegnąc w stronę środka polany, gdzie zawsze było najwięcej śniegu.
Usłyszałam szelest liści, i gwałtownie odwróciłam się w stronę drzew.
Ale nie bałam się. Pamiętam, że kiedyś potrafiłam chodzić tymi ścieżkami godzinami.
A latem wylegiwać się na środku sercowej polany, i pisać... Pisać... Pisać...
Wśród drzew znów się poruszyło.
Przez chwilę stałam jak otępiała, ale po niej, zorientowałam się że to pies.
Ale czy tylko pies?-pomyślałam. Moje rozmyślania przerwał płacz Natalie.
-co jej jest?-spytał Justin, gdy po pięciu minutach, nie udało mi się jej uspokoić.
-nic... Tylko ma twój charakter;*-zaśmiałam się-jak zacznie marudzić, to nie ma końca (;pp Justin serialne taki jest ;*).
W tej samej chwili, liście znów zaszeleściły, a z pośród nich rozległ się błysk.
-Nicole, idziemy!-krzyknął Justin.
-Ale tatusiu!
-NICOLE!
Widać że była za bardzo wystraszona jego tonem, żeby się dalej kłócić.
Grzecznie, choć niechętnie, podeszła do nas.
Wpakowaliśmy się do auta, i pojechaliśmy do domu.
********************
No, kurwa, NO!?
Nie wiem, dlaczego taki krótki, ale już dodaje nowy... w tej chwili! czekać!

środa, 12 grudnia 2012

Rozdział 17 "walka"


-Justin! Ubierz małej sweterek!-krzyknęłam.
Celina poszła do szkoły, a ja do końca tygodnia jestem na zwolnieniu.
-który?-odkrzyknął mój ukochany.
-no, ten różowy! Jeszcze rano wyłożyłam go na wersa...-nie dokończyłam, bo właśnie w tej chwili, weszłam do kuchni.
A tego co tam było, nie da się opisać.
-NICOLE! Ja cię ZABIJE!- chwilę po tym jak mój głos dotarł do salonu, za mną stanął Justin.
-co tu się dzieje?!-spytał widząc trzylatkę, chlapiącą się w zlewie, z którego wylewała się woda.
-Justin... Ty... Weź ją, ja to wytrę.-powiedziałam to ze spokojem, chociaż w środku aż płonęłam ze złości.
Chłopak wziął mokrą dziewczynkę pod ramiona, i trzymając ją od siebie na odległość swoich ramion, zaniósł do łazienki.
Wzięłam się za wybieranie podłogi.
Gdy skończyłam, poszłam do salonu.
Nicole była już sucha, i schludna, ubrana w sukienkę koloru purple, i pink sweterek;pp
-ej, jej jej! Jest zimno! W nocy spadł śnieg!-wrzasnęłam.
-zaraz ubiorę jej rajstopy, bądź cierpliwa!-odrzekł mój chłopak, i zaczął grzebać w szufladzie.
-nie ta-powiedziałam, widząc jego poczynania.
Jeszcze nie zapamiętał, co gdzie jest.
W końcu to ja wczoraj rozpakowywałam rzeczy, on je tylko wnosił, razem z Ryanem, Kennym i Scrappym.
-ale z CB debil-powiedziałam gdy znów zajrzał nie tam gdzie trzeba.
Podeszłam do barku, i otworzyłam go.
Potem wysunęłam drugą od góry szufladę.
-szybko, bo w twoim tempie nie odbierzemy małej przed kolacją.-mówiąc to wyszłam na przedpokój.
Dom, w którym teraz mieszkamy jest piękny, i wielki. Ale trochę mnie wkurza, że prawie na przeciwko jest cmentarz.
Na szczęście dom jest otoczony solidną kolczatką, i żywopłotem.
Wyciągnęłam z piekarnika blachę z udkami, i zabrałam się za nakładanie na talerze ziemniaków.
-obiad!-krzyknęłam, i usiadłam do stołu.
Cell kończyła o 16.15, plus do tego jakieś dodatkowe do osiemnastej.
Gdy Justin usiadł przy stole, ja zaczęłam przyglądać się, jak Nicole siłuje się z wyciągnięciem ze słoika buraka.
Justin pomógł jej, ale wyciągając rękę do słoika, dotknął mojej.
Wzdrygł się.
-JEZU, Justin, co z tobą?
-nic, a co może być?
-widzę że coś się z tobą dzieje.
-nie ważne.
-co "nie ważne"? Masz mi powiedzieć!
-później ci powiem.
-teraz.
-Laura... Nie Przy Małej.
Ciągle nie wiedziałam o co chodzi, w tej jego prowizorycznej grze, bez zasad.
Widziałam, że w środku toczy walkę, sam ze sobą.
Tylko jeszcze nie wiedziałam o co poszło.
*******************************
heu heu heu!
nieźle, i sorry, że mnie tak długo nie było ale byłam zajęta;P
nie mam czasy, żeby pisać stopki, więc spadam;)
papa