poniedziałek, 31 grudnia 2012

Rozdział 18 "paparazzi-czyli: tylko tego brakowało;pp"


Wyszliśmy z domu dopiero po tym, jak Justin siedział z pół godziny pod prysznicem.
-to gdzie najpierw?-spytał, gdy wsiedliśmy do samochodu.
-no, do szpitala, po małą. Włożyłeś wózek do bagażnika?
-no raczej-ruszył.
*************.
Dopiero drugi raz, miałam na rękach swoją córkę.
Pierwszy raz był wczoraj, gdy wychodziłam ze szpitala.
Pojechaliśmy do parku, tak, jak obiecałam Nicole.
Justin wyjął z bagażnika wózek, a ja włożyłam do niego małą.
Gdy ja wzięłam Natalie, Nicole nie chciała zejść Justinowi z rąk.
-tato, a ulepimy bałwana?-spytała.
-to chodź-powiedział stawiając ją na ziemi, i biegnąc w stronę środka polany, gdzie zawsze było najwięcej śniegu.
Usłyszałam szelest liści, i gwałtownie odwróciłam się w stronę drzew.
Ale nie bałam się. Pamiętam, że kiedyś potrafiłam chodzić tymi ścieżkami godzinami.
A latem wylegiwać się na środku sercowej polany, i pisać... Pisać... Pisać...
Wśród drzew znów się poruszyło.
Przez chwilę stałam jak otępiała, ale po niej, zorientowałam się że to pies.
Ale czy tylko pies?-pomyślałam. Moje rozmyślania przerwał płacz Natalie.
-co jej jest?-spytał Justin, gdy po pięciu minutach, nie udało mi się jej uspokoić.
-nic... Tylko ma twój charakter;*-zaśmiałam się-jak zacznie marudzić, to nie ma końca (;pp Justin serialne taki jest ;*).
W tej samej chwili, liście znów zaszeleściły, a z pośród nich rozległ się błysk.
-Nicole, idziemy!-krzyknął Justin.
-Ale tatusiu!
-NICOLE!
Widać że była za bardzo wystraszona jego tonem, żeby się dalej kłócić.
Grzecznie, choć niechętnie, podeszła do nas.
Wpakowaliśmy się do auta, i pojechaliśmy do domu.
********************
No, kurwa, NO!?
Nie wiem, dlaczego taki krótki, ale już dodaje nowy... w tej chwili! czekać!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz