-Gdzie jesteś??-spytałam
-W szpitalu, a gdzie mogę być!!?-wykrzyczała roztrzęsionym głosem.
-Dobra, już do CB jedziemy-powiedziałam i w tym samym czasie poczułam skurcz.
Zdążyłam się rozłączyć, i klęknęłam, a ból jak przyszedł tak odszedł.
-Co Ci?-spytał Justin- Laura, co Ci się stało??
-Nic... już nic, ale musimy jechać do szpitala.
-No... ale po co, jeśli nic ci nie jest?
-Bo Celiny rodzice nie żyją! została jej tylko Nicole, rozumiesz??!!
Chłopaka zatkało, a ja znowu dostałam skurczu.
Tym razem byłam na to przygotowana, więc tylko syknęłam.
-Coś Ci jest.-to nie było pytanie; to było stwierdzenie.
Nie miałam siły zaprzeczyć.
Po moim udzie pociekła cienka stróżka krwi.
dobiegłam <z ledwością> do łazienki, i zdążyłam usiąść na muszli, gdy odeszły mi wody.
-Justin!!!- krzyknęłam ze łzami w oczach - Justin! dzwoń po karetkę!!
chłopak wszedł do pomieszczenia z telefonem przy uchu.
-powiedz że wody mi odeszły-powiedziałam roztrzęsiona
chłopak tylko kiwnął głową i wyszedł.
Nie wiem skąd u niego taki spokój.
Po 10 minutach przyjechała karetka, a gdy dotarłam na porodówkę, położna ogłosiła że mam już pełne rozwarcie, co jest podobno rzadko spotykane u dziewczyn w moim wieku.
przynajmniej dowiedziałam się że nie jestem sama.
Justin dopiero teraz zaczął się denerwować.
-chcesz znieczulenie?-spytała mnie jedna z pielęgniarek.
-Nie, wiesz??! Chcę umrzeć z bólu!!-krzyknęłam z sarkazmem.
Kobieta kazała mi usiąść, i wstrzyknęła mi coś w plecy.
Po 10 minutach, zewnątrz oponowe < jakby ktoś nie wiedział, tak się nazywa to znieczulenie> zaczęło dawać o sobie znak, i nie czułam już nic, od pasa w dół.
Tylko co jakiś czas, czułam miarowe skurcze, i w tym samym czasie położna kazała mi przeć.
Robiłam co mi kazała, a z każdym parciem Justin ściskał mi rękę tak, że i jej prawie nie czułam.
Nie wiem ile czasu to trwało.
Nagle Justin odwrócił wzrok od mojej twarzy, a burza w moim ciele ustała, i usłyszałam płacz.
-dziewczynka-powiedziała kobieta- przetniesz pępowinę?-zwróciła się do Justina.
Chłopak był tak roztrzęsiony, że ledwo co wziął do ręki nożyce, i przeciął wężyk, którym mała była ze mną połączona.
Położna położyła dziecko na mój brzuch, i je wytarła.
Wreszcie mogłam dotknąć gołą ręką moje maleństwo, które przez 6 miesięcy nosiłam w sobie.
Nie zdążyłam się dobrze nacieszyć, gdy pielęgniarka zabrała ją, otuloną w kocyk.
Justin mnie przytulił.
Czułam, że jemu, tak jak mi, z oczu kapią łzy.
Nic nie powiedziałam.
W sumie... Nie wiedziałam co mam powiedzieć...
************************************************************
sorry, że tak długo nie dodawałam, i ze taki krótki rozdział, ale...
Mój ojczym schował gdzieś Bluetooth od laptopa, i muszę przepisywać ręcznie, a tak tylko przesyłałam notatki z telefony;((
i widzicie, jaki on nienormalny, przynajmniej, dzięki temu blogowi mam się komu wyżalić;*
dziękuje wam, że czytacie, ale przydało by mi się więcej wsparcia.
Proszę, polecajcie mojego bloga na swoich... albo gdzie się da.
jeśli chcecie, abym poleciła waszego, to piszcie w komentarzach, mam niezłe zasoby miejsc żeby je tam wypisywać.
Z góry dzięki, kocham was bąbelki;*
kicia;**
fajen ale w zeszycie było 13 rozdziałów
OdpowiedzUsuńjutro dodam nexta, albo dzisiaj jak mi pyknie;**
Usuń