poniedziałek, 1 października 2012

Rozdział 9 "6. Miesięcy później"

Wszystko się zawaliło.
Nie mam kontaktu z tatą już od ponad pół roku, a tym bardziej z Justinem, czy choćby Seleną.
W mediach aż huczy o ich tzw. "gorącym związku", ale ani wzmianki o tym co się stało w wakacje.
Wiedziałam że tak będzie, ale czy to musi aż tak boleć?
Justin jest gwiazdą pop, Sell świetną aktorką, i wokalistką, a ja?
Ja potrafię tylko ślicznie wyglądać, i szczerzyć się nieszczerze do każdego, kto mnie pozdrowi na ulicy, a dużo tego, odkąd wszyscy wiedzą że jestem siostrą Seleny.
-Laura, obierz ziemniaki!-usłyszałam głos mojej mamy dochodzący z kuchni.
Przełożyłam kilka brązowych bulw do miski, i zaczęłam je obierać, zastanawiając się, czy Justin o mnie pamięta.
Gdy obrałam ziemniaki, zawołałam mamę.
Gdy przyszła, rozmawiała przez telefon.
Machnęła na mnie, abym je wstawiła.
Zrobiłam to, o co mnie prosiła, po czym zabrałam się za robienie sobie kanapek, ostatnio jem 2 razy więcej;*
a przytyłam aż 10 kilo, co jest nie do pomyślenia.
*****************
mama dokończyła za mnie robić obiad.
Zrobiła bardzo krwiste steki, jakie lubi mój ojczym.
Ja, zresztą też, ale jakoś mi teraz nie smakowały.
Przeciwnie.
Zrobiło mi się nie dobrze, i pobiegłam do toalety, aby zwrócić całą zawartość swojego żołądka, czyli w sumie z dziesięć ogórków korniszonych, i dwie kromki chleba, plus do tego z pięć litrów wody.
Do łazienki weszła mama.
Wiedziałam co się ze mną dzieje, ale nie chciałam dopuścić tej myśli do siebie.
Bałam się tego już od paru miesięcy, kiedy przestałam miesiączkować.
-mamo... Wody...-wykrztusiłam.
Moja rodzicielka przyniosła mi szklankę, a ja chyłkiem wypiłam jej zawartość.
-co z tobą Laura? Ostatnio naprawdę z tobą źle...
Nie opowiedziałam jej, tylko przytuliłam ją, i zaczęłam wylewać łzy w jej koszulkę.
-wiesz co?-zaczęłam, gdy seria płaczu się skończyła-już mi lepiej.
Odsunęłam się od niej, i umyłam zęby.
Moja mama była w szoku.
Ale szybko otrzeźwiała, bo już szykowałam się do wyjścia.
Pobiegłam 2 przecznice dalej, do mojej najlepszej przyjaciółki, którą poznałam w szkole, zaraz po powrocie od taty. (bo zmieniłam szkołę;*)
wbiegłam na samą górę, i zaczęłam walić w drzwi.
Wiedziałam, że nie na się co obawiać konsekwencji, bo jej rodziców nigdy nie ma w domu o tej porze.
-Celina... Ja jestem... Jestem...
-Laura, jesus <czytaj- dżizus> , uspokój się... Chodź...-dziewczyna wzięła mnie za rękę, i zaprowadziła do salonu, gdzie posadziła na wersalce.
Na podłodze bawiły się jej młodsze siostry: Nicole, i Amelia.
Nicole, traktowałam jak własną córkę.
Potrafiłam tu siedzieć całymi dniami, bawiąc się że ona jest moja, a jej ojcem jest Justin...
-ok, gadaj co się dzieje-Cell wyrwała mnie z zamyślenia, siadając obok mnie.
-gdzie Krystian? On też ma wiedzieć...
-poszedł do marketu po zakupy... Zaraz wróci, ale gadaj!
Wzięłam głęboki oddech.
-Jestem w ciąży. Chyba. Jak się nie mylę, to owszem.
-jejciu...-miała zacisza-pewnie się cieszysz, nie?
Spojrzałam na nią, i uśmiechnęłam przez łzy.
-wiesz  dobrze że się cieszę, więc po co się pytasz-odpowiedziałam, ale po chwili mój uśmiech zszedł z twarzy-ale nie wiem co dalej...
-najpierw pomyśl kto jest ojcem, i który to miesiąc, bo inaczej stoisz w miejscu.
-to możesz odetchnąć, bo na ojca jest tylko jedna możliwość... I data też jest tylko jedna-wypaliłam.
-dobra, to mów, bo jestem ciekawa.
-nie mogę Ci powiedzieć.
-jesus! Jestem twoją przyjaciółką!
-nie uwierzysz
-uwierzę
-albo będziesz się śmiać
-nie będę...
-ok
-mów
-JUSTIN BIEBER;*
gdy to powiedziałam, zrobiło mi się lżej na sercu.
Cell, najpierw przez chwilę patrzyła na mnie jak na idiotkę, a po chwili wybuchła nie opanowanym śmiechem.
-powiedziałaś, że nie będziesz się śmiać!
-ale to nie możliwe kotek, wróć na ziemię, i powiedz mi kto?
Ale ja, zamiast cokolwiek powiedzieć, wyciągnęłam z kieszeni telefon, i wybrałam numer Justina.
Odebrał po trzecim sygnale.
-po co dzwonisz, nie dość już nasz kłopotów?!-odezwał się.
-Justin, musisz przyjechać.
-co? Po co?
-to nie jest rozmowa na telefon, przyjedź, dwie przecznice dalej, niż mój dom, klatka 20C.
-dobra, Jezu, tylko nie rycz...-i się rozłączył.
Pewnie nawet nie chciał przyjeżdżać...
################
no, i jest! hahaha
rozdział, zadedykowany
za to, że dała mi wenę, i dzięki niej przypomniałam sobie swoje początki, kiedy uczyłam się pisać.
Pewnie mi nie uwierzycie, ale  zaczęłam czytać kiedy miałam niecałe 3 lata.
No... nie pamiętam tego za dobrze, ale mama mi opowiadała, jak kiedyś, jechałyśmy z moją kuzynką na sankach, koło pracy mojego dziadka, a ja przeczytałam, jak to się nazywa, tyle że...
OD TYŁU.
Tak, przez kilka miesięcy, odkąd nauczyłam się czytać, miałam skłonność, do czytania od tyłu!!
I wtedy czytam;
KROBLAM LAMEP-
a ta firma to tak na serio - Pemal Malbork;**
lovciamm was, a cb naj naj naj .
PAPAPAPAPa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz