poniedziałek, 31 grudnia 2012

Rozdział 19 "wierd"


Położyłam dziewczynki spać.
Przy nich byłam spokojna, ale gdy wyszłam z ich pokoiku, z oczu pociekły mi łzy.
-kochanie, co się stało?-spytał Justin, gdy zobaczył mnie siedzącą na ziemi, i z trudem przełykającą płacz.
-nie... Nie wiem... Ja już tego nie wytrzymam, to mnie już przerasta...
-przepraszam.-usiadł koło mnie, obejmując ramieniem.
-za co ty mnie przepraszasz? Przecież to nie twoja wina...
-a właśnie że moja. To ja cię na to skazałem. Gdybym był mądrzejszy, i nie był z tobą... Albo nie pozwolił tobie się w sobie zakochać...
-Justin, ty się uważasz za takiego, co może mieć wszystko co zechce, nie? Każdą dziewczynę...-wstałam-ale gdybym nie chciała, to wgl bym z tobą nie była. I chodź byś nie wiem jak prosił... I co robił...-chłopak był zaskoczony tym co powiedziałam.-ale ja cię kocham, Justin. Nie mogę Ci obiecać że zawsze bd, bo tego nie wiem. Ale teraz cię kocham.
-a ja kocham CB. Dzięki tobie moje życie nabrało sensu. Laura... Ja nie pozwolę Ci odejść. Jesteś jak Anioł...
-Justin... Nie przytaczaj teraz słów piosenki, co? Czy ty musisz być zawsze taki poważny? Przestań, chociaż na chwilę, ok?
Mój ukochany popatrzył na mnie przez chwilę, po czym zaczął namiętnie całować.
Robił to tak, jakby zapomniał, że za jednymi drzwiami jest moja przyjaciółka, a za drugimi dziewczynki.
-a może chodźmy do pokoju, co?-spytałam.
-no... Może bd lepiej;PP
Chłopak wziął mnie na ręce, po czym rzucił na łóżko.
Zamknął drzwi na zamek, i znów zaczął całować. Po chwili nasze ubrania wylądowały na podłodze, a my byliśmy w samej bieliźnie.
-czekaj!-krzyknęłam nagle.
Justin wystraszył się.
-co?
-gumka-przypomniałam mu, cała czerwona.
Ten pierwszy raz był bosski.
Ale wtedy nie byliśmy jeszcze oficjalną parą.
I nie mieliśmy dzieci.
I nie mieszkaliśmy w wielkiej pięknej willi koło cmentarza;**
I pomyśleć, że robimy to dopiero drugi raz, w ciągu tego natłoku, który się w tak krótkim czasie pojawił.
Justin podszedł do szuflady, a ja leżałam na boku, wpatrując się w niego.
Był taki sexowny, nawet gdy przechodził przez pokój, a co dopiero, gdy robił to w samych bokserkach.
Nie zorientowałam się nawet, gdy byliśmy już całkiem nadzy, a on wszedł we mnie.
Na początku poruszał się wolno, i płytko, ale po chwili jego ruchy stały się coraz bardziej zdecydowane.
*****JUSTIN*****
Czekałem na to przez całe 6 miesięcy.
Ostatnimi dniami myślałem że pęknę.
Kiedy o niej myślałem... Ja po prostu wariowałem.
Patrzyłem na jej zadowolenie, gdy odchylała głowę w tył, a podniecenie rosło, w raz z jej przyjemnością.
Była cudowna.
Może i sex z każdą inną byłby taki sam, ale tylko z nią, podniecenie rosło do stanu krytycznego.
Nie tak jak z Seleną, która była sztywna, jak jakaś plastikowa lalka. poruszałem biodrami coraz to mocniej, myśląc że daję jej przyjemność, ale po chwili zorientowałem się że sprawiam jej tym ból...
*****LAURA*****
To było cudowne, ale gdy Justin przyspieszył, przeszył mnie ból, którego nie da się opisać.
Skrzywiłam się i syknęłam. Chłopak ze mnie wyszedł, i równocześnie z tym ból odszedł, a ja czułam się, jakby go wgl nie było.
-przepraszam-szepnęłam, wtulając się w nagi tors Justina.
-za co? Za to że cię boli?
-yhm...-czułam się niezręcznie.
-przestań, to nie twoja wina.
-ale to ze mną jest coś nie tak.
Justin westchnął.
Nie miał żadnej riposty, wiedział że mam rację.
Znowu zaczęłam płakać.
Wiem, że to jest dziecięce zachowanie, ale cóż-przecież ja jestem jeszcze dzieckiem.
-Justin... My na serio do siebie nie pasujemy...
-Laura, przestań tak mówić, proszę cię.
-Ale to prawda. My nie jesteśmy dla siebie przeznaczeni.
-jeszcze przed chwilą mówiłaś że mnie kochasz.
-bo kocham! Ale zobacz kim ty jesteś... A kim ja.
-no nie wiem... Ja jestem mężczyzną, a ty kobietą-zaśmiał się.
-i to jest najgorszy problem! Ja nie jestem kobietą... Ja jestem dzieckiem...
Łzy teraz ciekły mi ciurkiem.
Nie wiedziałam po co to robię, po co się z nim wgl kłócę. I tak on nic z tego nie bierze do siebie.
Wtuliłam się w niego, a on głaskał mnie po włosach, i śpiewał, dopóty, dopóki nie zmożył mnie sen...
***************
wiem, dziwne
ale to samo mówi tytuł;
"wierd"-"dziwne"
hehe
ten jet dłuższy, ale wciąż nie mogę wybaczyć sobie poprzedniego.
sorrry!
komentujcie, pliss!

Rozdział 18 "paparazzi-czyli: tylko tego brakowało;pp"


Wyszliśmy z domu dopiero po tym, jak Justin siedział z pół godziny pod prysznicem.
-to gdzie najpierw?-spytał, gdy wsiedliśmy do samochodu.
-no, do szpitala, po małą. Włożyłeś wózek do bagażnika?
-no raczej-ruszył.
*************.
Dopiero drugi raz, miałam na rękach swoją córkę.
Pierwszy raz był wczoraj, gdy wychodziłam ze szpitala.
Pojechaliśmy do parku, tak, jak obiecałam Nicole.
Justin wyjął z bagażnika wózek, a ja włożyłam do niego małą.
Gdy ja wzięłam Natalie, Nicole nie chciała zejść Justinowi z rąk.
-tato, a ulepimy bałwana?-spytała.
-to chodź-powiedział stawiając ją na ziemi, i biegnąc w stronę środka polany, gdzie zawsze było najwięcej śniegu.
Usłyszałam szelest liści, i gwałtownie odwróciłam się w stronę drzew.
Ale nie bałam się. Pamiętam, że kiedyś potrafiłam chodzić tymi ścieżkami godzinami.
A latem wylegiwać się na środku sercowej polany, i pisać... Pisać... Pisać...
Wśród drzew znów się poruszyło.
Przez chwilę stałam jak otępiała, ale po niej, zorientowałam się że to pies.
Ale czy tylko pies?-pomyślałam. Moje rozmyślania przerwał płacz Natalie.
-co jej jest?-spytał Justin, gdy po pięciu minutach, nie udało mi się jej uspokoić.
-nic... Tylko ma twój charakter;*-zaśmiałam się-jak zacznie marudzić, to nie ma końca (;pp Justin serialne taki jest ;*).
W tej samej chwili, liście znów zaszeleściły, a z pośród nich rozległ się błysk.
-Nicole, idziemy!-krzyknął Justin.
-Ale tatusiu!
-NICOLE!
Widać że była za bardzo wystraszona jego tonem, żeby się dalej kłócić.
Grzecznie, choć niechętnie, podeszła do nas.
Wpakowaliśmy się do auta, i pojechaliśmy do domu.
********************
No, kurwa, NO!?
Nie wiem, dlaczego taki krótki, ale już dodaje nowy... w tej chwili! czekać!

środa, 12 grudnia 2012

Rozdział 17 "walka"


-Justin! Ubierz małej sweterek!-krzyknęłam.
Celina poszła do szkoły, a ja do końca tygodnia jestem na zwolnieniu.
-który?-odkrzyknął mój ukochany.
-no, ten różowy! Jeszcze rano wyłożyłam go na wersa...-nie dokończyłam, bo właśnie w tej chwili, weszłam do kuchni.
A tego co tam było, nie da się opisać.
-NICOLE! Ja cię ZABIJE!- chwilę po tym jak mój głos dotarł do salonu, za mną stanął Justin.
-co tu się dzieje?!-spytał widząc trzylatkę, chlapiącą się w zlewie, z którego wylewała się woda.
-Justin... Ty... Weź ją, ja to wytrę.-powiedziałam to ze spokojem, chociaż w środku aż płonęłam ze złości.
Chłopak wziął mokrą dziewczynkę pod ramiona, i trzymając ją od siebie na odległość swoich ramion, zaniósł do łazienki.
Wzięłam się za wybieranie podłogi.
Gdy skończyłam, poszłam do salonu.
Nicole była już sucha, i schludna, ubrana w sukienkę koloru purple, i pink sweterek;pp
-ej, jej jej! Jest zimno! W nocy spadł śnieg!-wrzasnęłam.
-zaraz ubiorę jej rajstopy, bądź cierpliwa!-odrzekł mój chłopak, i zaczął grzebać w szufladzie.
-nie ta-powiedziałam, widząc jego poczynania.
Jeszcze nie zapamiętał, co gdzie jest.
W końcu to ja wczoraj rozpakowywałam rzeczy, on je tylko wnosił, razem z Ryanem, Kennym i Scrappym.
-ale z CB debil-powiedziałam gdy znów zajrzał nie tam gdzie trzeba.
Podeszłam do barku, i otworzyłam go.
Potem wysunęłam drugą od góry szufladę.
-szybko, bo w twoim tempie nie odbierzemy małej przed kolacją.-mówiąc to wyszłam na przedpokój.
Dom, w którym teraz mieszkamy jest piękny, i wielki. Ale trochę mnie wkurza, że prawie na przeciwko jest cmentarz.
Na szczęście dom jest otoczony solidną kolczatką, i żywopłotem.
Wyciągnęłam z piekarnika blachę z udkami, i zabrałam się za nakładanie na talerze ziemniaków.
-obiad!-krzyknęłam, i usiadłam do stołu.
Cell kończyła o 16.15, plus do tego jakieś dodatkowe do osiemnastej.
Gdy Justin usiadł przy stole, ja zaczęłam przyglądać się, jak Nicole siłuje się z wyciągnięciem ze słoika buraka.
Justin pomógł jej, ale wyciągając rękę do słoika, dotknął mojej.
Wzdrygł się.
-JEZU, Justin, co z tobą?
-nic, a co może być?
-widzę że coś się z tobą dzieje.
-nie ważne.
-co "nie ważne"? Masz mi powiedzieć!
-później ci powiem.
-teraz.
-Laura... Nie Przy Małej.
Ciągle nie wiedziałam o co chodzi, w tej jego prowizorycznej grze, bez zasad.
Widziałam, że w środku toczy walkę, sam ze sobą.
Tylko jeszcze nie wiedziałam o co poszło.
*******************************
heu heu heu!
nieźle, i sorry, że mnie tak długo nie było ale byłam zajęta;P
nie mam czasy, żeby pisać stopki, więc spadam;)
papa

sobota, 10 listopada 2012

Rozdział 16 "Nicole Ann Bieber"


-czekaj... Może... WERONIKA?
Upierają się Cell.
-już ci mówiłam że nie.
-to... Zosia! Wszyscy lubią Zosie!
-kurwa, Renesmee, wiesz?
-dobra, wiem. Powinnam szanować twoje decyzje, ale... Natalie?
-wiesz co? Zrobię ci te przyjemność, i pozwolę wybrać drugie imię.
-Nicole.-palnęła bez zastanowienia.
Zaśmiałam się, a do pokoju wparowała Nicole.
-mama! Mama! Moja moja, mama!-zaczęła podśpiewywać skacząc po łóżku.
-Nicole! Uspokój się!-wrzasnęłam.
-a pójdziemy do parku?
-później, ale złaź, co Justin bd się na mnie darł...
W tej samej chwili, drzwi otworzyły się ponownie.
-o wilku mowa-szepnęłam.
-a wilk tuż tuż-dokończyła Cell.
-tata! Tata! Mój mój tata!-Nicole jeszcze wyżej zaczęła skakać.
-NICOLE!-Krzyknęłam..
-Laura, przestań!-powiedział Just, z wielkim, ślicznym uśmiechem na ustach.
Wziął dziewczynkę na ręce.
-zobaczysz, kiedyś da Ci się we znaki.
Cell wiedziała, jakim ten Justinowy aniołek, potrafi być diabełkiem.
Z resztą ja też, bo od pół roku, przebywałam z nią codziennie.
-znudzi Ci się to ojcostwo, wiesz?-dodałam.
-przestań, Laura!
-mamusia mnie nie kocha...-dziewczynka wtuliła się w koszulkę Justa.
-Nicole, skarbie, mamusia cię kocha...-odpowiedział.
-Justin, nie pozwalaj sobie! Ona nie może traktować nas jak rodziców!
-a to niby czemu?
-bo ona MA JUŻ RODZICÓW! A oni NIE ŻYJĄ!
Widziałam że mojej przyjaciółce stanęły łzy w oczach, a Justin natomiast wyglądał, jakby tylko dziecko w jego ramionach powstrzymywało go przed walnięciem mnie.
Nie mogłam na to patrzeć.
-przepraszam...-szepnęłam, a Justin postawił małą na podłodze i usiadł koło mnie, i przytulił.
-ja chcę Do PARKU!-Nicole nie wiedziała co się dzieje, więc dalej próbowała dopiąć swego.
-ja... Muszę iść...
Załamałam się.
Justin znów zostawia mnie samą.
Chciał już wychodzić, gdy nagle się zawahał.
Sięgnął do kieszeni, i wyciągnął z niej kartkę.
Podał mi, a ja ją rozłożyłam.
Był to nowy akt urodzenia Nicole.
Spojrzałam na niego.
NICOLE ANN BIEBER...
################

środa, 7 listopada 2012

Rozdział 15 " Natalie"


dwa dni później mnie wypisali.
Mała musiała jeszcze zostać bo... No właściwie to ja nawet nie wiem z jakiego powodu.
Justin owszem, ale nie miałam ochoty, go o to pytać.
-dobra, spakowana?-spytał mój ukochany.
-no raczej. Ale szkoda że nie możemy wziąć małej.
-musi jeszcze trochę podrosnąć.-chłopak objął mnie w pasie-mówiłem Ci już, że po porodzie, była prawie tak mała, jak moja dłoń?
-serio? A ja... Mogłabym ją chociaż zobaczyć?
-jasne. Gdybyś mnie spytała, już wczoraj bym cię do niej zaprowadził;*
zaśmiałam się, i dałam mu całusa w usta.
Zadrżał.
-co ci?-spytałam
-nic... Nie ważne. -pociągnął mnie w stronę wyjścia z sali.
Przeszliśmy wzdłuż korytarza, aż doszliśmy do długiej szyby, za którą wisiała kotara, osłaniająca całą jej długość i szerokość.
Gdy weszliśmy do środka, oniemiałam.
Cała sala była wypełniona szpitalnymi łóżeczkami.
W kilku były dzieci, ale tylko w jednym, niemowlę spało.
Justin mnie do niego zaprowadził, chociaż nie musiał.
Od razu wiedziałam że to moja córka.
Do oczu znów naciekły mi łzy, a Just mnie objął.
Pogłaskałam ją po główce, a ona obudziła się i zaczęła płakać.
Szybko cofnęłam dłoń.
Mój chłopak, wziął dziecko na ręce, tak, jakby robił to już wiele razy.
-kochanie... Wiesz co?-spytał po chwili.
-hmm?
-jeszcze nie dałaś jej imienia.
Zamyśliłam się.
Przypomniała mi się chwila, w której pierwszy raz zobaczyłam Justina, w gazecie, u jednej z jego największych fanek.
Mojej koleżanki w klasy...
-NATALIE-powiedziałam-będzie się nazywała Natalie...
################
No, i następny rozdział ze specjalną dedykacją dla Natali;P
A zresztą;P
Dla wszystkich Natalii, na całym świecie, które są fankami Justina;*
You'r forever;
Kicia
PS. Malinka- kocham cię

Rozdział 14 "tatusiu..."


-Jezu... Cell, naprawdę mi przykro...-szepnęłam tuląc do siebie swoją przyjaciółkę.
Teraz nie tylko jej ciekły łzy, ale i mnie.
Dorota i Weronika, kobiety z którymi leżałam na sali, też pocieszały moją przyjaciółkę.
Pomimo tego, iż one były już dorosłe, a ja-no cóż-jeszcze dzieckiem, świetnie się dogadywałyśmy.
Nicole nie widziała o co chodzi, rozumiała z tego tylko tyle, że już nigdy nie zobaczy swoich rodziców i pozostałego rodzeństwa.
W pewnej chwili do sali wszedł Justin.
Był cały we łzach, ale i uśmiechnięty.
-JUSTIN... Jeszcze Ty? Co jest?-wystraszyłam się- coś z małą?
Nic nie powiedział, tylko podszedł do mnie i przytulił.
-nic... To znaczy świetnie... Jest śliczna-łzy nie przestawały wlatywać po jego policzkach.
-to dlaczego płaczesz? Nie gadaj... Jest do mnie podobna;PP-zaśmiałam się.
Celina także próbowała się uśmiechnąć, ale wyszedł tylko grymas.
-Cell... Nie musisz... Ja cię rozumiem. W końcu ja też straciłam rodziców... Może w innym sensie, ale też już ich raczej nie zobaczę. A raczej oni nie bd chcieli widzieć mnie.
-Laura, przestań, nie mów tak.-Justin otarł łzy z moich oczu-twój tata na pewno nie bd miał Ci tego za złe.
-dobra. Tata może nie. I mama. Ale mój ojczym? Selena?
-Selena to idiotka, a twój ojczym nie ma prawa się wtrącać-odparła Cell.
Widziałam że nie mogła się z tym wszystkim pogodzić, ale próbowała po sobie tego nie okazywać.
-Cell... Wiesz co? Może zamieszkacie z małą u nas... -Wypalił nagle Justin, biorąc Nicole na kolana-ja wszystko załatwię.
-Naprawdę? Mogę? -dziewczyna nie ukrywała swojego zadowolenia.
-czekaj... U jakich nas? Przecież ty masz mieszkanie w LA.-stwierdziłam.
-no, dobra. Nie mam już siły tego ukrywać. Kupiłem dom.
-w Polsce?!
-nie, w Honolulu;*-opowiedział z sarkazmem.
-przestań, bo wiem, że byłbyś do tego zdolny.
-Tatusiu, będziemy z tobą mieszkać?-usłyszałam cieniutki głosił.
Wszyscy spojrzeli na Nicole, a na twarzy Justina pojawił się, tym razem szczery, niewymuszony, uśmiech;*
################********************************;))).
sorry bejbe że tak krótko;PP ale zaraz next;*

środa, 17 października 2012

Rozdział 13 "DZIECKO"

To był cud.
-Justin, kiedy mi ją oddadzą??-spytałam, kiedy mój ukochany wszedł do sali, w której leżałam razem z dwiema kobietami, które miały przy sobie swoje dzieci.
Jedna z nich-Dorota- była tu już od dwóch dni, a druga- Weronika, urodziła dziś w nocy.
-Na razie ją badają, uspokój się skarbie, wszystko bd ok.-powiedział.
Usiadł na moim łóżku, i pocałował mnie w usta.
-Ile to ma jeszcze trwać??!!-byłam bliska płaczu.
Dorota przytuliła swojego synka do piersi, gdy ten zaczął pojękiwać, jakby zbierało mu się na płacz.
Znowu zebrało mi się na płacz.
Chciałam mieć już swoją córeczkę przy sobie, widziałam ją tylko raz, dzisiaj, zaraz po porodzie.
*****OCZAMI JUSTINA*****
Musiałem ją zobaczyć.
To moja córka.
Postanowiłem iść i przycisnąć trochę pielęgniarki.
Dałem mojej dziewczynie, jeśli mogę ją tak nazwać, całusa, i wyszedłem z sali.
Byłem na siebie wściekły, że nie było mnie przy niej tyle czasu, powinienem był coś wyczuć... Nie wiem, ale taka intuicja chyba jednak istnieje, nie?
Gdy spytałem jakiegoś lekarza o swoje dziecko, na początku chyba zastanawiał się czy mi cokolwiek powiedzieć, .
-Nie powinieneś jej teraz widzieć-odpowiedział w końcu-przy porodzie wystąpiła niewspółmierność barkowa, mała ma nadpęknięte prawe ramię, matka przy znieczuleniu nie czuje że dziecko zahacza o jej miednicę, ale dla maluszka, to prawdziwa katorga.
-I tylko tyle?? Mogę ją teraz zobaczyć?
-Przy badaniach pojawiła się również niewydolność oddechowa-kontynuował-dziecko jest teraz podłączone do wielu aparatur, pozwolimy wam do niej dojść dopiero, gdy zakończą się...
-Ja chcę ją zobaczyć!!! TERAZ!!! Koleś, czy ty wiesz KIM ja jestem??!!-wrzasnąłem mu prosto w twarz.
-Dobra młody, ale się nie wystrasz, dziecko było bez opieki prenatalnej przez całą ciążę.
Nie wiedziałem czego mam się spodziewać.
Czy mała była jakaś pokiereszowana?
Gdy widziałem ją zaraz po porodzie wyglądała całkiem normalnie...
No, może była o wiele mniejsza niż powinna.
Ale gdy wszedłem do sali, zobaczyłem inkubator, w którym leżała ta sama osóbka, którą widziałem rano.
Była strasznie malutka.
Podłączyli ją do mnóstwa kabli, a w jej maleńkim nosku tkwiła rurka.
To wyglądało naprawdę strasznie.
Oczy miała zaklejone dwoma plastrami i owinięte czymś w rodzaju bandaża.
Włożyłem rękę przez szparę w inkubatorze, i pogłaskałem jej małą dłoń.
Po policzku pociekła mi pojedyncza, niechciana łza a malutka piąstka, zacisnęła się na moim palcu, jakby moja córeczka chciała dodać mi otuchy.
-Będzie dobrze skarbie...-szepnąłem-musi być...
*******************************************************************

wtorek, 16 października 2012

rozdział 12 "poród"

-Gdzie jesteś??-spytałam
-W szpitalu, a gdzie mogę być!!?-wykrzyczała roztrzęsionym głosem.
-Dobra, już do CB jedziemy-powiedziałam i w tym samym czasie poczułam skurcz.
Zdążyłam się rozłączyć, i klęknęłam, a ból jak przyszedł tak odszedł.
-Co Ci?-spytał Justin- Laura, co Ci się stało??
-Nic... już nic, ale musimy jechać do szpitala.
-No... ale po co, jeśli nic ci nie jest?
-Bo Celiny rodzice nie żyją! została jej tylko Nicole, rozumiesz??!!
Chłopaka zatkało, a ja znowu dostałam skurczu.
 Tym razem byłam na to przygotowana, więc tylko syknęłam.
-Coś Ci jest.-to nie było pytanie; to było stwierdzenie.
Nie miałam siły zaprzeczyć.
Po moim udzie pociekła cienka stróżka krwi.
dobiegłam <z ledwością> do łazienki, i zdążyłam usiąść na muszli, gdy odeszły mi wody.
-Justin!!!- krzyknęłam ze łzami w oczach - Justin! dzwoń po karetkę!!
chłopak wszedł do pomieszczenia z telefonem przy uchu.
-powiedz że wody mi odeszły-powiedziałam roztrzęsiona
chłopak tylko kiwnął głową i wyszedł.
Nie wiem skąd u niego taki spokój.
 Po 10 minutach przyjechała karetka, a gdy dotarłam na porodówkę, położna ogłosiła że mam już pełne rozwarcie, co jest podobno rzadko spotykane u dziewczyn w moim wieku.
przynajmniej dowiedziałam się że nie jestem sama.
Justin dopiero teraz zaczął się denerwować.
-chcesz znieczulenie?-spytała mnie jedna z pielęgniarek.
-Nie, wiesz??! Chcę umrzeć z bólu!!-krzyknęłam z sarkazmem.
Kobieta kazała mi usiąść, i wstrzyknęła mi coś w plecy.
Po 10 minutach, zewnątrz oponowe < jakby ktoś nie wiedział, tak się nazywa to znieczulenie> zaczęło dawać o sobie znak, i nie czułam już nic, od pasa w dół.
Tylko co jakiś czas, czułam miarowe skurcze, i w tym samym czasie położna kazała mi przeć.
Robiłam co mi kazała, a z każdym parciem Justin ściskał mi rękę tak, że i jej prawie nie czułam.
Nie wiem ile czasu to trwało.
Nagle Justin odwrócił wzrok od mojej twarzy, a burza w moim ciele ustała, i usłyszałam płacz.
-dziewczynka-powiedziała kobieta- przetniesz pępowinę?-zwróciła się do Justina.
Chłopak był tak roztrzęsiony, że ledwo co wziął do  ręki nożyce, i przeciął wężyk, którym mała była ze mną połączona.
Położna położyła dziecko na mój brzuch, i je wytarła.
Wreszcie mogłam dotknąć gołą ręką moje maleństwo, które przez 6 miesięcy nosiłam w sobie.
Nie zdążyłam się dobrze nacieszyć, gdy pielęgniarka zabrała ją, otuloną w kocyk.
Justin mnie przytulił.
Czułam, że jemu,  tak jak mi, z oczu kapią łzy.
Nic nie powiedziałam.
W sumie... Nie wiedziałam co mam powiedzieć...
************************************************************
sorry, że tak długo nie dodawałam, i ze taki krótki rozdział, ale...
Mój ojczym schował gdzieś Bluetooth od laptopa, i muszę przepisywać ręcznie, a tak tylko przesyłałam notatki z telefony;((
i widzicie, jaki on nienormalny, przynajmniej, dzięki temu blogowi mam się komu wyżalić;*
dziękuje wam, że czytacie, ale przydało by mi się więcej wsparcia.
Proszę, polecajcie mojego bloga na swoich... albo gdzie się da.
jeśli chcecie, abym poleciła waszego, to piszcie w komentarzach, mam niezłe zasoby miejsc żeby je tam wypisywać.
Z góry dzięki, kocham was bąbelki;*
kicia;**

piątek, 5 października 2012

sorrry;**

sorry, narazie nexta nie bd, bo nie mam czasu na przepisywanie, sorry;**

Rozdział 11 "wypadek"


Następnego dnia, obudził mnie telefon.
Gdy sięgnęłam po niego, okazało się, że to nie od niego dobiega dźwięk.
Spojrzałam na Justina.
Tak słodko wyglądał jak spał.
Dzwonek telefonu ucichł, ale po chwili znowu zaczął dzwonić.
Okazało się że to komórka Justina.
Dzwoniła Selena.
Odebrałam.
-Justin, gdzie jesteś, czemu nie wróciłeś na noc?-krzyknęła, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
-Selena, uspokój się, ja...
-ty SUKO! On jest z tobą?-przerwała mi.
-Se...
-mogłam się po tym SKURWYSYNU spodziewać! Powiedz mu że z nami koniec!
Rozłączyła się.
Nie miałam nawet okazji jej tego wyjaśnić.
Kocham Justina.
Będziemy mieli dziecko.
Nie mogłam do siebie tego przyjąć.
Dziecko.
A na dodatek będzie miało geny i moje i Justina.
Powinnam się tylko modlić, aby jego, dominowały moje;*
Położyłam się spowrotem obok Just'a, i zaczęłam się mu dokładnie przyglądać.
Nigdy nie miałam okazji by tak mu się przyjrzeć.
Widziałam wszystkie jego rysy.
Miał <w przeciwieństwie do mnie> nieskazitelną cerę.
Nie było u niego żadnego punktu zaczepienia.
Po prostu... Nie mogłam uwierzyć że istnieje idealny człowiek, puki pewnego razu, nie poszłam do mojej koleżanki.
Powiedziałam mamie, że będziemy robić jakiś plakat... Jak dobrze pamiętam, ale tak naprawdę, miałyśmy iść na miasto.
Natalie, jest prawdziwą fanką Justina.
Wyciągnęła wtedy z plecaka... Chyba z plecaka, bo tak na prawdę już nie pamiętam, gazetę, w której był plakat... Albo zdjęcie Justina.
Przyjrzałam mu się wtedy, a serce we mnie zabiło mocniej.
Nie okazywałam tego wtedy, ale...
Nie zauważyłam nawet kiedy mój ukochany otworzył oczy.
-jak się czujesz skarbie?-spytał
-nie najlepiej. Selena do cb dzwoniła.
-odebrałaś?
-nazwała mnie suką, cb skurwysynem, powiedziała że z wami koniec, i się rozłączyła.
-i dobrze.
-co "i dobrze"?
-i dobrze. Sam miałem z nią zerwać, a tak tylko ułatwiła mi sprawę.
Znów zadzwonił telefon.
Tym razem mój.
-Selena?-spytał Just.
-nie, Celina-odebrałam.
-Laura! Moja mama... I Krystian... Z amelią... Tata... Oni... A ja z Nicole...-mówiła, przerywając tylko na serię płaczu.
-dobra, uspokój się, i wyjaśnij mi o co cho.
-moi rodzice... I Krystian i Amela... Oni... Nie żyją...
################
wiecie co??? Nie wiedziałam że to tak dobrze mi wyjdzie.
Ten rozdział jest zadedykowany dwóm osobom, czyli Magdzie i Natalii z mojej byłej klasy;**
Dzięki wam, obaczyłam, że idealny człowiek istnieje...
PS. zaraz next;)))

poniedziałek, 1 października 2012

Rozdział 10 "Nicole"

Strasznie się wystraszyłam, gdy usłyszałam swój telefon.
Dopiero po chwili odebrałam.
-dobra, jestem pod blokiem-gdy usłyszałam ten głos, do oczu naciekły mi łzy.
-co chciał?-spytała Celina.
-schodzimy-odpowiedziałam, i ubrałam sweter.
Wbiegłam szybciej niż Cell.(Krystian-jej brat-został z dzieciakami)
od razu rzuciłam się na szyję Justinowi, który stał oparty o samochód.
-co ty...-nie zdążył dokończyć, gdy odruchowo go pocałowałam.
Nie odepchnął mnie, wręcz przeciwnie.
Przyciągnął mnie do siebie bardziej, i wpił w moje wargi jak narkoman.
-yhm, yhm...-usłyszałam głośne chrząknięcie.
Teraz dopiero przypomniałam sobie, że jest tu moja przyjaciółka.
-Sorry, rozproszyłaś mnie teraz... Co chciałaś?-Justin powiedział to stanowczo, ale wciąż nie mógł pozbyć się z twarzy uśmiechu.
-Justin... Ja...-znowu się zawahałam.
-ona jest w ciąży!-wtrąciła Cell.
-co? Jak... Z kim...?-chłopak był zdezorientowany.
-z tobą debilu!-wykrzyknęłam mu prosto w twarz.
Przez chwilę stał tak, zastanawiając się zapewne, czy mi uwierzyć, ale po chwili na jego twarzy znów zagościł uśmiech.
Objął mnie w pasie i zatoczył ze ona trzy obroty.
-ale... Który to...?
-szósty-odpowiedziałam, zanim zdążył zapytać.
-Jezu... Ale ty... No i te wiesz... I dopiero teraz...-nie mógł pozbierać wypowiedzi w jedno mądre zdanie.
-tak...-nie wiedziałam co mam powiedzieć.
-a twoi rodzice...
-nic jeszcze nie wiedzą. Gdyby mój ojczym... Gdyby się dowiedział...
-no co?
-z domu by mnie wywalił, ot-co.
-mądre. Też bym tak zrobił z piętnasto-letnią ciężarną córką... No przecież żartuje-dodał, gdy zobaczył moja wściekłą minę.
-ale skoro to już 6msc. To niedługo zaczną coś podejrzewać...
-spoko. Nie musisz się martwić. Teraz już na serio zerwę z Sell, i będziemy razem... Jeśli... Mi wybaczysz...
-a jak myślisz...?
-Laura, nie wybaczaj mu, to drań!-usłyszałam Krystiana, który wyszedł z budynku, z dziewczynkami.
Nicole odrazu rzuciła mi się w ramiona.
Podniosłam ją, a 3-latka wtuliła się we mnie.
-kto to?-spytał Justin, patrząc na dziewczynkę, która teraz bawiła się koralikami od gumki, którą miałam przewiązanego warkocza.
-to jest Nicole, Justin-powiedziałam-Nicki, przywitaj się ładnie.
Dziewczynka odwróciła się, i wyciągnęła ręce do Justina.
Just wziął ją ode mnie, i spojrzał jej w oczy.
Ona natomiast zaśmiała się, i dotknęła Justinowego nosa, z głośnym "PIP".
Wszyscy zaczęli się śmiać, oprócz 2-letniej Amelii, która założyła ręce na piersi, i odwróciła się do wszystkich tyłem.
-a ta druga?-Just wskazał na małą blondyneczkę, której już zbierało się na płacz.
Justin postawił Nicole, i podszedł do Amelki.
-będziesz płakać?-spytał, a z ust dziewczynki wydobył się cichy jęk, który oznaczał, że nie chce, aby ją dotykano.
-ona... Chyba nie chce ze mną rozmawiać...-Justin, posiadający dobrą rękę do dzieci, nie wiedział co zrobił nie tak.
-ale ja chcę!-krzyknęła Nicole.
-A tą małą to ja lubię-odpowiedział Justin, znów biorąc ją na ręce.

################ 

Wieemmm. Krótki znowu.
ale to juz dzisiaj trzeci więc... nie bd się rozpisywać.
Kocham wass, lovciam was koziołki;**
''KIEDY PŁACZESZ Z NIEBA PADA DESZCZ  ''
 szukajcie na facebooku i klikajcie ''lubię to'' plisss
 

Rozdział 9 "6. Miesięcy później"

Wszystko się zawaliło.
Nie mam kontaktu z tatą już od ponad pół roku, a tym bardziej z Justinem, czy choćby Seleną.
W mediach aż huczy o ich tzw. "gorącym związku", ale ani wzmianki o tym co się stało w wakacje.
Wiedziałam że tak będzie, ale czy to musi aż tak boleć?
Justin jest gwiazdą pop, Sell świetną aktorką, i wokalistką, a ja?
Ja potrafię tylko ślicznie wyglądać, i szczerzyć się nieszczerze do każdego, kto mnie pozdrowi na ulicy, a dużo tego, odkąd wszyscy wiedzą że jestem siostrą Seleny.
-Laura, obierz ziemniaki!-usłyszałam głos mojej mamy dochodzący z kuchni.
Przełożyłam kilka brązowych bulw do miski, i zaczęłam je obierać, zastanawiając się, czy Justin o mnie pamięta.
Gdy obrałam ziemniaki, zawołałam mamę.
Gdy przyszła, rozmawiała przez telefon.
Machnęła na mnie, abym je wstawiła.
Zrobiłam to, o co mnie prosiła, po czym zabrałam się za robienie sobie kanapek, ostatnio jem 2 razy więcej;*
a przytyłam aż 10 kilo, co jest nie do pomyślenia.
*****************
mama dokończyła za mnie robić obiad.
Zrobiła bardzo krwiste steki, jakie lubi mój ojczym.
Ja, zresztą też, ale jakoś mi teraz nie smakowały.
Przeciwnie.
Zrobiło mi się nie dobrze, i pobiegłam do toalety, aby zwrócić całą zawartość swojego żołądka, czyli w sumie z dziesięć ogórków korniszonych, i dwie kromki chleba, plus do tego z pięć litrów wody.
Do łazienki weszła mama.
Wiedziałam co się ze mną dzieje, ale nie chciałam dopuścić tej myśli do siebie.
Bałam się tego już od paru miesięcy, kiedy przestałam miesiączkować.
-mamo... Wody...-wykrztusiłam.
Moja rodzicielka przyniosła mi szklankę, a ja chyłkiem wypiłam jej zawartość.
-co z tobą Laura? Ostatnio naprawdę z tobą źle...
Nie opowiedziałam jej, tylko przytuliłam ją, i zaczęłam wylewać łzy w jej koszulkę.
-wiesz co?-zaczęłam, gdy seria płaczu się skończyła-już mi lepiej.
Odsunęłam się od niej, i umyłam zęby.
Moja mama była w szoku.
Ale szybko otrzeźwiała, bo już szykowałam się do wyjścia.
Pobiegłam 2 przecznice dalej, do mojej najlepszej przyjaciółki, którą poznałam w szkole, zaraz po powrocie od taty. (bo zmieniłam szkołę;*)
wbiegłam na samą górę, i zaczęłam walić w drzwi.
Wiedziałam, że nie na się co obawiać konsekwencji, bo jej rodziców nigdy nie ma w domu o tej porze.
-Celina... Ja jestem... Jestem...
-Laura, jesus <czytaj- dżizus> , uspokój się... Chodź...-dziewczyna wzięła mnie za rękę, i zaprowadziła do salonu, gdzie posadziła na wersalce.
Na podłodze bawiły się jej młodsze siostry: Nicole, i Amelia.
Nicole, traktowałam jak własną córkę.
Potrafiłam tu siedzieć całymi dniami, bawiąc się że ona jest moja, a jej ojcem jest Justin...
-ok, gadaj co się dzieje-Cell wyrwała mnie z zamyślenia, siadając obok mnie.
-gdzie Krystian? On też ma wiedzieć...
-poszedł do marketu po zakupy... Zaraz wróci, ale gadaj!
Wzięłam głęboki oddech.
-Jestem w ciąży. Chyba. Jak się nie mylę, to owszem.
-jejciu...-miała zacisza-pewnie się cieszysz, nie?
Spojrzałam na nią, i uśmiechnęłam przez łzy.
-wiesz  dobrze że się cieszę, więc po co się pytasz-odpowiedziałam, ale po chwili mój uśmiech zszedł z twarzy-ale nie wiem co dalej...
-najpierw pomyśl kto jest ojcem, i który to miesiąc, bo inaczej stoisz w miejscu.
-to możesz odetchnąć, bo na ojca jest tylko jedna możliwość... I data też jest tylko jedna-wypaliłam.
-dobra, to mów, bo jestem ciekawa.
-nie mogę Ci powiedzieć.
-jesus! Jestem twoją przyjaciółką!
-nie uwierzysz
-uwierzę
-albo będziesz się śmiać
-nie będę...
-ok
-mów
-JUSTIN BIEBER;*
gdy to powiedziałam, zrobiło mi się lżej na sercu.
Cell, najpierw przez chwilę patrzyła na mnie jak na idiotkę, a po chwili wybuchła nie opanowanym śmiechem.
-powiedziałaś, że nie będziesz się śmiać!
-ale to nie możliwe kotek, wróć na ziemię, i powiedz mi kto?
Ale ja, zamiast cokolwiek powiedzieć, wyciągnęłam z kieszeni telefon, i wybrałam numer Justina.
Odebrał po trzecim sygnale.
-po co dzwonisz, nie dość już nasz kłopotów?!-odezwał się.
-Justin, musisz przyjechać.
-co? Po co?
-to nie jest rozmowa na telefon, przyjedź, dwie przecznice dalej, niż mój dom, klatka 20C.
-dobra, Jezu, tylko nie rycz...-i się rozłączył.
Pewnie nawet nie chciał przyjeżdżać...
################
no, i jest! hahaha
rozdział, zadedykowany
za to, że dała mi wenę, i dzięki niej przypomniałam sobie swoje początki, kiedy uczyłam się pisać.
Pewnie mi nie uwierzycie, ale  zaczęłam czytać kiedy miałam niecałe 3 lata.
No... nie pamiętam tego za dobrze, ale mama mi opowiadała, jak kiedyś, jechałyśmy z moją kuzynką na sankach, koło pracy mojego dziadka, a ja przeczytałam, jak to się nazywa, tyle że...
OD TYŁU.
Tak, przez kilka miesięcy, odkąd nauczyłam się czytać, miałam skłonność, do czytania od tyłu!!
I wtedy czytam;
KROBLAM LAMEP-
a ta firma to tak na serio - Pemal Malbork;**
lovciamm was, a cb naj naj naj .
PAPAPAPAPa

Rozdział 8 "Ucieczka"

-Justin, gdzie idziemy?-spytałam, gdy weszliśmy w zaciemnioną uliczkę na COL BIN&BOULVOAR (od.aut.czytaj: kolbin and bulwar)
-Znaczysz
-to chociaż powiedz gdzie jesteśmy!-naciskałam
-dobrze wiesz gdzie jesteśmy, więc się zastanów, to będziesz wiedziała gdzie zamierzam cię wysłać!-chłopak był wściekły.
Zniszczyłam nie tylko jego związek, ale i jego życie pewnie legło w gruzach.
Zaraz... Tędy się gdzie na...
-NIE, ja nigdzie nie jadę!-zatrzymałam się, gdy zorientowałam się, że wyszliśmy na dworzec.
-musisz! Ty, i  ja musimy. Ty wracasz do swojego życia, ja do swojego, rozumiesz?! Zapomnijmy o wszystkim, ok? Nie pozwolę żeby stała Ci się krzywda przeze mnie...-gdy to powiedział, do oczu naciekły mi łzy.
Nie chciałam go stracić.
A tym bardziej wszystkiego, co tu zyskałam.
Ale muszę to skończyć.
Skończyć się mazgaić, a wejść w dorosłe życie... Chociaż prawdę mówiąc już w nie weszłam, parę godzin temu...
-tylko przywieź mi moje rzeczy...-powiedziałam cicho, i poszłam kupić bilet;*
################
wiem, krótko, i nijak.
Strasznie krótko, i strasznie nijak.
Ale następne rozdziały to wynagrodzą, na pewno.
Kocham was parszywki;*
dodawajcie komcie;#
kicia;*
PS. Zauwarzyliście może, że mam jakąś głupią schizę na przezwiska?;*
I jeszcze raz sorkęss za to że krótkie'**


piątek, 28 września 2012

Rozdział 7 "Zerwanie"

-mam ją-powiedział Just gdy weszliśmy do domu.
-Jezu, Laura, ty nie wiesz jak się o cb martwiłam...-powiedziała Selena roztrzęsionym głosem, gdy mnie zobaczyła.
-Boże... Ogarnij się, kobieto...-krzyknął Justin, gdy siostra mnie przytuliła.
-przepraszam cię Justin... Za to co powiedziałam... I dziękuję za to że ją znalazłeś... -zwróciła się do chłopaka.
-spoko-powiedział.
-ale ja naprawdę cię przepraszam...-mówiła przybliżając się do niego.
-taa...-nie zdążył odpowiedzieć, bo ona go pocałowała.
-JUSTIN!!!-syknęłam, ale on nie przerwał pocałunku.
Wręcz przeciwnie.
Odwzajemnił go.
Zachciało mi się ryczeć, więc pobiegłam do swojego pokoju.
Po chwili ktoś zapukał do drzwi.
Udawałam że nie słyszę.
-przepraszam...-powiedział Justin wchodząc bez pozwolenia do środka-nie mogłem inaczej, i tak już coś podejrzewa...
-dobra... Wiem... Ale nie musisz tego robić przy mnie, ty nie wiesz ile to dla mnie cierpienia...
-wiem, przepraszam-chłopak otarł z mojego policzka łzę, a dłoń już na nim zostawił.
-dla mnie jesteś tylko Ty, wiesz?
-A Selena?
-ona... Jest dla widzów. Mój związek z nią, to od zawsze tylko przedstawienie teatralne... A jego reżyserem jest Scooter. Kocham tylko, i wyłącznie, cb.
-UDOWODNIJ.
-jak?
-dobrze wiesz jak!
-teraz?-przysunął się do mnie.
-tak, teraz!
-na pewno?-jeszcze bardziej się do mnie przysunął, szczężac swoje śliczne białe ząbki.
-tak, idź i z nią zerwij!
-CO?-myślał że chodzi mi o co innego.
-NO TO! Chciałam Ci to powiedzieć wcześniej, ale nie miałam tyle odwagi. ALBO JA, ALBO ONA. Twój wybór-wstałam, i otworzyłam mu drzwi.
-posłusznie wyszedł, a ja zaczęłam nasłuchiwać.
-Sell, muszę Ci coś...
-wiem że mnie zdradzasz gnoju...-powiedziała moja siostra tak cicho, że ledwo ją dosłyszałam-tyko teraz z kim...?
-nie ważne z kim, ale...-kontynuował, ale znów nie dano mu dokończyć.
-Czyli to prawda! Gadaj z kim SKURWYSYNU!
-po pierwsze, moja matka to nie kurwa, a po drugie, nie twoja sprawa.
Wychodziłam z siebie.
Nagle, nie kontrolowanie, wyszłam z pokoju, a nogi same skierowały mnie do kuchni.
-ODPIERDOL SIĘ OD NIEGO SELL, ROZUMIESZ?!-krzyknęłam.
-a co ty masz do gadania, nie ingeruj się w kłótnie dorosłych, jesteś jeszcze za młoda.
"Czemu każdy twierdzi że jestem na wszystko za młoda?!"-pomyślałam.
-EYY, Tylko nie takim tonem do niej, nie jest już dzieckiem, a poza tym jest mądrzejsza od cb!-bronił mnie Justin
-jest? To pewnie wie z kim się pierdolisz za moimi plecami, co? Gadaj mi tu zaraz, młoda!
-Laura, nie mów jej nic, nie jest tego warta-ostrzegł mnie mój ukochany, ale ja słyszałam go jak przez mgłę.
-Sell... Mówiłam Ci już że on cię nie kocha...-zaczęłam.
-ale to nie prawda! Justin, powiedz jej!
-Co mam jej powiedzieć?
-ŻE MNIE KOCHASZ.
-Sell, ile razy mam Ci powtarzać że nie. Nie kocham cię, rozumiesz?
Moja siostra, znów zaczęła ryczeć, ale uspokoiła się już.
-to chociaż powiedz mi z kim... Zrozumiem...
-tego nie zrozumiesz...-wtrąciłam.
Dziewczyna spojrzała na mnie ze złością, jakby chciała mi wbić nóż w plecy, a ja odruchowo złapałam Justina za rękę, i wtuliłam się w jego ramię.
On przyciągnął mnie bardziej do siebie i objął, gdy z moich oczu pociekły łzy.
Byłam zła na siebie.
Zdradziłam własną siostrę...
Jej twarz, przybrała bardziej przejrzysty odcień, gdy wreszcie zrozumiała co się święci.
-TY SUKO!-usłyszałam, ale gdy wtuliłam się bardziej w tors mojego kochanka, usłyszałam tyko świst, i poczułam że Just się poruszył.
Przez chwilę jeszcze się bałam, ale w końcu podniosłam wzrok.
Justin trzymał rękę Seleny, która miała w dłoni nóż.
Chłopak popchnął ją, i wykorzystał chwilę nieuwagi z jej strony, aby wyciągnąć mnie przez drzwi wejściowe...
################
rozdział jest... Boże, jak ja nie mogłam się doczekać, aby go dodać!
Jesus;*
strasznie dużo zmieniłam.
W orginale, który pisałam na lekcji biologii z tyłu zeszytu, nie było żadnej próby zabójstwa;p
wiem, Bk.
He he
dobra kotki, komentujcie, i piszcie czy wam się podoba, i ewentualnie, co mam zmienić.
Kocham was koziołki@
kicia;*
ps. jak do wieczora bd przynajmniej jeden komentarz, to dodam jeszcze jeden rozdział!!!;**

Rozdział 6 "Najwspanialszy..."

Nie myślałam o tym, że ktoś może się o mnie martwić, a tym bardziej Justin.
Ale kiedy wyciągnęłam telefon z kieszeni, zobaczyłam, że mam 27 połączeń nie odebranych od Justina.
"proszę, wróć, boimy się o cb... Ja się o cb boję..."-napisał
nie wierzę mu.
Najpierw mówi mi takie rzeczy, a teraz że się boi?
O mnie?
"Wal się"-odpisałam mu.
Znowu zadzwonił.
-czego chcesz?-krzyknęłam do słuchawki.
-chodź pod hotel, szybko!
Powiedział to takim tonem, że odechciało mi się kłócić.
-dobra, idę.-powiedziałam  już spokojnie, i poszłam w stronę motelu.
*************
Pod budynkiem nie było nikogo, oprócz grupki dziewczyn, które na mój widok zaczęły coś szeptać.
"gdzie?"-napisałam
"3 piętro, numer 64"-odpisał.
Weszłam na parter.
-ty do kogo?-spytała facetka przy ladzie.
-ja... Do Justina... Czeka na mnie...
-numer pokoju?
-64
kobieta podniosła słuchawkę, i zaczęła coś mówić, ale ja jej nie słuchałam.
-dowód tożsamości-powiedziała gdy odłożyła słuchawkę.
Dałam jej swoją legitymację, którą miałam w portfelu.
-3 piętro-powiedziała doczepiając dokument do karty, przy której było już prawo jazdy Justina.
Weszłam po schodach, a serce, nie wiadomo z jakiego powodu, przyśpieszyło swojego biegu.
Zapukałam do drzwi.
-wejdź-usłyszałam ze środka.
Gdy weszłam, pokój okazał się pusty.
W jednej chwili ktoś zamknął za mną drzwi na zamek, a w drugiej-gdy się odwróciłam-okazało się że to Just.
-co ty... Wystraszyłeś mnie!-krzyknęłam, ale chłopak, zamiast opowiedzieć, rzucił się na mnie, namiętnie całując.
<od.aut. Ta część opowiadania zawiera sceny +18, ale po co ja to wgl. Piszę, i tak wiem że wszyscy bd czytać;*>
Po chwili moja bluzka, i jego koszula, wylądowały na podłodze.
Gdy zaczął mi się docierać do spodni, odsunęłam się, dosłownie na milimetr, ale on to zauwarzył.
-nie chcesz...-stwierdził.
-chcę... Ale... Dobrze wtedy mówiłeś, nie jesteśmy jeszcze na to gotowi...
-dobrze... Poczekamy...-szepnął, kładąc mi ręce na biodrach.
-poczekamy-powtórzyłam, ale gdy z moich ust wydobyło się to słowo, zdałam sobie sprawę, jak bardzo go pragnę...
Nie... Moje ciało pożąda jego bliskości.
Nie zwarzając na to, ile kłopotów mogę sobie tym przysporzyć, znowu się do niego przyssałam.
-co ty robisz?-spytał
-już poczekałam-powiedziałam znów go całując.
Tym razem się nie zawahałam.
Pozwoliłam Justinowi rozebrać siebie i mnie do bielizny, i popchnęłam go z impetem na łóżko, i położyłam się na nim.
-na pewno tego chcesz?-spytał niepewnie-zobacz ile Ty masz lat... Boję się trochę o cb...
Nic nie powiedziałam, tylko zaczęłam go całować po nagim torsie, kierując się coraz niżej.
Kiedy doszłam do jego bokserek, znów się zawahałam, chłopak przewrócił nas tak, że teraz on leżał na mnie.
Jednym sprawnym ruchem, odpiął mi stanik, i zaczął całować moje piersi.
Przy każdej innej osobie, wstydziłabym się leżeć nago, ale nie przed nim.
Podkuliłam nogi tak, aby dosięgnąć stopami  gumki od jego majtek, i zsunęłam je powoli, aż wylądowały na podłodze.
Chłopak się tylko uśmiechnął, i zaczął schodzić niżej, ściągając ustami resztę mojej bielizny.
Jego usta, wreszcie doszły tam, gdzie zamierzały, a ja wstrzymałań oddech.
Pisnęłam.
-ohh, kochanie...-Just podniósł głowę, wracając do moich ust-to dopiero początek-dokończył szeptem, wchodząc we mnie.
Tym razem nie pisnęłam.
Tym razem krzyknęłam.
To chyba najlepsze uczucie pod słońcem, kiedy chłopak, o którym wcześniej mogłaś sobie pomarzyć, zapamiętale się w tobie porusza...
Zaśmiałam się, chyba głośniej niż w całym moim życiu.
Ale nie za długo, ponieważ zabrakło mi powietrza.
Teraz skupiłam się tylko na oddychaniu, gdy Justin odwalał całą sobotę.
Ja tylko rozkoszowałam się myślą, że właśnie kocham się z chłopakiem, którego pożąda większość świata.
Jezu...
Jeszcze przed chwilą, nie traktowałam go jako boskiego Justina Biebera;*
Dla mnie to po prostu Justin.
Mój Justin, żyjący tylko dla mnie.
Ale gdy o tym pomyślałam, ogarnęło mnie jeszcze większe podniecenie.
Czułam jak moje paznokcie wbijają się ostro w plecy mojego ukochanego, ale byłam na to obojętna.
Nagle chłopak przyspieszył, a mnie przeszedł zimy dreszcz, a potem jednolita przyjemność, która po niecałej minucie minęła, a gdy to się stało, Just wyszedł ze mnie i położył obok.
Ja natomiast mocno się w niego wtuliłam.
-Laura...-wiedziałam co teraz nastąpi... To, co z każdym pocałunkiem, z każdą pieszczotą...-to zostaje między nami, prawda?-dokończył.
-tak Justin... Wszystko.
################
wiem, za bardzo zboczone, nie?
Ale chciałam być trochę szybsza.
Owszem, nie piszę pornucha, ale w każdym romansidle są takie sceny, nie?
Piszcie w komentarzach, czy chcecie więcej takich scen <ale już wam mówię, że do rozdziału 13-włącznie-nie bd.>.
Więc piszcie komentarze, proszę, bo nie wiem, dla kogo mam pisać.
I jeszcze jedna proźba.
Dołączajcie do tej witryny, macie z lewej strony tam, ten kto ma konto na bloggerze, ten wie.
I jeszcze raz BŁAGAM o komentarze, chcę wiedzieć dla kogo piszę.
Z góry dzięki.
Kicia;*

czwartek, 27 września 2012

Rozdział 5 "DER IDIOT"

Wyszłam z łazienki w czarnym, prześwitującym szlafroku mojej siostry, pod spodem mając tylko bieliznę, którą kupiłam za pierwsze w życiu kieszonkowe.
Wiedziałam że Justin w końcu ulegnie.
Powiedział że "jeszcze" nie.
Z naciskiem na "JESZCZE"
Czyli że on, też tego chce.
-co Ci mówiłam o braniu moich rzeczy?-krzyknęła Sell, gdy tylko mnie zobaczyła.
-ale wy się kochacie...-powiedział Justin z nad gazety, siedząc w swoich sweetaśnych okularach koloru purple.
-Ty się lepiej zamknij!-moja siostra spojrzała na Justina, który nic sobie z tego nie robił.
Miał ją po prostu gdzieś.
Co wieczór kładł się z nią, ale gdy zasypiała, przychodził do mnie... Może coś się... Nie to nie możliwe.
-Justin, wiesz co?-dziewczyna uspokoiła się, widząc że idę do swojego pokoju, zdążyłam zobaczyć jeszcze jak siada Justinowi na kolana.
widziałam jak się gwałtownie poruszył, ale nie zrzucił jej.
-no, co?-spytał wracając do studiowania makulatury.
-mam zamiar przestać brać tabletki antykoncepcyjne...-powiedziała, na tyle głośno abym ją usłyszała w pokoju obok.
-jak chcesz mieć dzieci, to idź gdzieś indziej, co?
-wiesz co Just? Mam wrażenie że ty mnie już nie kochasz.
W tej samej chwili weszłam do kuchni.
Justin podniósł głowę, i ze smutkiem wepchnął Sell z kolan.
Wziął że stołu kluczyki do auta, i wyszedł z domu, a ja od razu za nim.
Gdy chłopak odpalił samochód, zdążyłam jeszcze wsiąść na miejsce pasażera, i wyjechał z ulicy.
-myślisz że się zoriętowała?-spytałam cicho.
-nie wiem, ale to, że nic do niej nie czuję, wyszło właśnie na jaw.
-ale... Kiedy...?
-jak jej pierwszy raz odmówiłem...
-czego?
-nie ważne... Jesteś jeszcze za młoda...
-ale mnie kochasz.-gdy to powiedziałam, Justin gwałtownie się zatrzymał.
-nie rozumiesz tego, że to iż byłem z Sell, było jedyną wymówką, żeby nie być z tobą?-krzyknął-ona miała rację, robiłem Ci za wielką nadzieję...
-ale mówiłeś... Że jestem dla cb ważna!
-co nie znaczy że cię kocham!
Do oczu naciekły mi łzy.
Wybiegłam z auta.
Justin nic nie zrobił, tylko oparł czoło o kierownicę, pewnie myśląc że wrócę.
Ale ja nie miałam takiego zamiaru.
Biegłam przed siebie, wierząc w to, iż wreszcie serce dobrze mnie zaprowadzi...
###############
no nareszcie!
Przepisałam, a to dzięki temu, że mam z powrotem mój telefon, a właśnie na nim najlepiej mi się pisze.
Kocham was dziumy;**
kicia;*
******





środa, 26 września 2012

Rozdział 4 "Jeszcze nie teraz..."

-Cześć Tato...-powiedziałam
-Laura? Co ty tu robisz?
-Nie chcę już mieszkać z mama!-nagle, niekontrolowanie wybuchłam płaczem, i wtuliłam się mocno w tors rodzica.
Gdy wreszcie się od niego odsunęłam, była już na tyle spokojna, by zobaczyć kto siedzi w kuchni.
Była tam Selena.
Na sofie w pokoju siedział chłopak, który był mniej więcej w moim wieku, a na podłodze siedziała dziewczynka, która bawiła się z ... JAZZY!
Czyli gdzieś tu, jest Justin!!!
Nagle drzwi od toalety otworzyły się.
-Nie radziłbym tam wchodzić... -gdy chłopak mnie zobaczył, zrobił sie czerwony, i wiadomo co sobie przypomniał.
Przysiadł sie do mojej "siostry", i przytulił ją.
W oczach stanęły mi łzy, ale nie dałam tego po sobie poznać.
-tato...-zaczęłam
-Ach, tak... to jest kochanie twoja siostra, Selena.
-hejj!-pomachała mi
-barrrrdddzzzo siiięęę ciiiesszzzęęę...-wysyczałam-heyy JUSTIN-tym razem to ja pomachałam
-cześć młoda-chłopak spuścił wzrok.
-ile ty tak wgl masz lat?-spytała Sell-ostatnio  gdy cię widziałam byłaś malutka...
Przez chwilę się zawachałam.
-14-odpowiedziałam wreszcie, a Justin gwałtownie wciągnął powietrze i się zakrztusił.
-Justin, ogarnij się, co Ci?-wystraszyła się Selena.
Jednak sie o niego martwiła,
Żeby to zrozumieć, trzeba zobaczyć to na własne oczy.
Ale mnie to nie obchodziło.
Warzny był tylko Justin.
-Sell, nic mi nie jest, uspokój się.-chłopak przestał kaszleć, i otarł łzy z oczu.
-Selena... mogę z tb...-nie zdążyłam nic powiedzieć, bo Just złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą do jakiegoś małego pokoiku, i zamknął drzwi.
Słuchaj, jeśli jej powiesz o tym... wiesz, to już nigdy mnie nie zobaczysz
-A czy ja miałam taki zamiar?
wściekłam się na niego, że wgl tak pomyślał.
No dobra, napoczątku myślałam żeby jej o wszystkim powiedzieć, ale teraz wiem, jak bardzo im na tym związku zależy.
-czyli jej nie powiesz?
-ucieszył się
-robię to tylko dlatego, że cię kocham, rozumiesz?
 -ro... czekaj, nie rozumiem.
-czego?
-nie chcesz jej tego powiedzieć, chociaż wiesz, ze gdyby ze mną zerwała, twoje szanse  mnie by wzrosły.?
-jakbym miała u cb jakieś szanse...
-masz, i to duże...a powiesz Selenie,  jeśli... cię pocałuję?
pokiwałam głową na "nie",a jego twarz, bardzo powoi zbliżyła sie do mojej
Jego rozpalone usta, wreszcie dotknęły mojej dolnej wargi, po chwili chłopak odważył się na więcej, i rozchylił moje wargi językiem.
W jednej chwili, chciałam to wszystko już skończyć, a w drugiej, zerwać z niego wszystko co ma na sobie, i zblizc do niego jeszcze bardziej.
Lecz gdy zaczęłam dobierać się mu do guzików koszuli, on lekko mnie od siebie odepchnął.
-nie teraz-szepnął-jeszcze nie teraz...

.###########################

no, dobra, macie nexta, ale zchodzę już z laptopa, więc pa

rozdział 3 "SIOSTRA?!!"

Weszłam do domu.
Nie chciałam wysłuchiwać krzyków mojego ojczyma.
Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, zamknęłam się w pokoju.
Wyciągnęłam z szafy walizkę i zaczęłam wrzucać do niej co popadnie: ciuchy, kosmetyki, bieliznę...
Przebrałam się, i wzięłam resztę pieniędzy z torebki.
-Gdzie Ty się wybierasz?-krzyknął nagle mój ojczym.
-do taty!-odpowiedziałam i wyszłam z domu.
Kiedy indziej zostałabym, ale teraz, pod wpływem alkoholu i Zioła, przybyło mi odwagi.
Do pociągu miałam jeszcze 2 godziny.
****************************
Kiedy przyjechał pociąg, weszłam do pierwszego lepszego wagonu, gdzie siedziała tylko jedna starsza pani.
Usiadłam na drugim końcu pomiesczenia.
Po dziecięciu minutach (jak już zdążyłam przysnąć) przyszedł konduktor, a ja wróciłam do słuchania "Up"- Jutina.
Gdy się zatrzymaliśmy, wysiadłam.
Przez chwilę się zastanawiałam w którą stronę mam iść, ale przypomniałam sobie o mojej koleżance z tąd.
wyciągnęłam telefon i wybrałam jej numer.
-Hej, Ania! To ja Laura, możesz wyjść po mnie na dworzec?
-Jasne, bd za 10 min-odpowiedziała, i się rozłączyła.
Zostało mi tylko czekać.
Usiadłam na ławce, i zaczęłam słuchać po kolei moich ulubionych piosenek:
UP,
BOYFRIEND,
ALL AROUND THE WORLD,
oraz posenkę która odmieniła moje życie;
SHE'S TAKEN
Czekałam na Anke dobre 20 minut, albo więcej.
-Sorry, mama nie chciała mnie puścić-przeprosiła.
Możesz mnie zaprowadzić pod ten adres?-spytałam dając jej karteczkę z nazwą ulicy i numerami bloku i mieszkania.
-Jasne, mój tata też mieszka w tym bloku.
Przez całą drogę słuchałyśmy All around the world, ale gdy już wchodziłyśmy na nasza ulicę, Anka włączyła piosenkę Seleny Gomez- I promise you.
-WYŁĄCZ, WYŁĄCZ, WYŁĄCZ!- wrzasnęłam zatykając uszy
Wystraszona dziewczyna wyłączyła.
-Co Ci, Laura?
-nienawidzę jej, rozumiesz?!!
 -No... rozumiem, ona chodzi z Justinem, ale powinnaś przynajmniej ją szanować, w końcu to twoja siostra...
-CO? nie... coś ci się pomyliło.-zaśmiałam się
-Na serio. Ja tu mieszkam od urodzenia, Aty nawet nie znasz dobrze swojego ojca. Chyba wiem lepiej że on ma starsza córkę.
-Na prawdę? Sromesowa to moja siostra?
-Noo... a nie zdziwiłaś się że macie takie samo nazwisko?
-no, nie myślałam że to zbieg okoliczności...
-Jesteśmy, iść z tb?
-nie, dzięki.. Wiesz że cię uwielbiam, nie?
-Ja cb też, dobra, pa.-pożegnałyśmy się, a ja na drżących nogach weszłam do bloku...

#########################################

 yyy, coś mi nie pykło, ale to szczegół.
muszę dodać jeszcze parę postów, ale narazie... jak zdążę to dodam jeszcze dzisiaj
papapa

poniedziałek, 24 września 2012

...

Nowy blog o Biebsie! CZYTAĆ-POLECAM!!
http://kiiwii-story-bieber.blogspot.com/

środa, 19 września 2012

Rozdział 2 "Koncert"

-Laura! Zamknęli  Cię w słoiku!-krzyknęła Anka.
Tylko ja byłam na tyle naćpana, żeby w to uwierzyć.
Taki jeden przyniósł ileś gramów czegoś-tam, a ja zjarałam prawie wszystko sama.
 -Ejjj, która godzina???- nagle otrzeźwiałam
-dwudziesta, a co?
-idziemy na miasto!!!-wrzasnęłam
-a co jest na mieście?-spytała jedna z dziewczyn której nie znałam
-Jessuss, Bieber...-Ann, zbytnio go nie lubiła.
Aja wręcz przeciwnie.
Szłam tak szybko, że doszłam tam w 15 minut, chociaż to niezły kawał drogi.
Pod sceną stały z 3, 4 rzędy fanek, a na niej Justin śpiewał Boyfriend;**
Przepchałam się pod scenę, a gdy Just skończył piosenkę, zaczęłam krzyczeć ze wszystkimi:
-baby, baby!
Chłopak posłuchał swoich fanek i zaczął śpiewać.
Gdy przeszedł do refrenu, wszystkie zaczęły wyciągać ręce w górę, aby tylko dotknąć swojego idola.
Ale kiedy On dotknął mojej dłoni, przez całe moje ciało przeszedł dziwny dreszcz.
Wszystko się na chwilę zatrzymało.
Przez chwilę, myślałam że naprawdę popieścił mnie prądem, ale ani mi, ani jemu, nie przyszło na myśl aby zabrać rękę.
Dopiero gdy się otrząsnęłam, , zoriętowałam się, że wszystko ucichło, łącznie ze śpiewem Justina.
Grała tylko muzyka-akompaniament do "baby", ale i on po chwil ucichł.
Gwałtownie się cofnęłam, wchodząc w tłumek dziewczyn.
Chłopak tylko uśmiechnął się, i zaczął śpiewać "One Time", a ja wróciłam na swoje miejsce obok dziewczyn.
Wsłuchiwałam się w melodię, z zamkniętymi oczyma, gdy poczułam, że ktoś łapie mnie za rękę, i pociąga w Górę.
Po sekundzie stałam na przeciwko Justina, który wręczył mi mikrofon.
-She makes me happy. I know where I'll be. Right by your side cuz she is the one.- próbowałam jak najszybciej , na poczekaniu, przypominać sobie słowa piosenki.
Gdy wreszcie nasze głosy ucichły, Just znowu się do mnie uśmiechnął, .
Nasze twarze zaczęły stopniowo się do siebie zbliżać, lecz zanim zdążył mnie pocałować, zdałam sobie sprawę, że On ma dziewczynę.
Rzuciłam na scenę mikrofon, i zeskoczyłam z niej.
 Nie zwracając na nic uwagi, pobiegłam prosto do domu.

#########################################

świetnie, nawet mi wyszło, co nie?
troche krótki, owszem, ale następny postaram się żeby był dłuższy.
a co do linków- wybierałam takie, żeby były teraźniejsze, już po tym jak Justinowi zmienił się głos.
komentujcie, LOVCIAM, kicia;*


wtorek, 21 sierpnia 2012

rozdział 1 "I love JB"

Kocha...
Nie kocha...
Kocha...
Nie kocha...
Przed ostatni płatek róży wylądował na trawie, na środku polany, na której leżałam.
Polana ta była otoczona drzewami, w taki sposób, że z góry wyglądało to jakby była w kształcie serca.
Nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście.
Wkleiłam resztę kwiatka z ostatnim płatkiem do zeszytu, i wstałam, otrzepując się.
Miałam jeszcze dobrą godzinę, ale wolałam być w domu wcześniej, bo z moim ojczymem nigdy nic nie wiadomo.
Gdy weszłam do domu była 17.10.
Czyli w skrócie Paweł- mój ojczym- w domu będzie za jakieś 50 minut.
Kiedy on jest, nie mogę wychodzić z domu, czyli odpadają dyskoteki, czy jakiekolwiek inne imprezy.
Gdy on wraca z pracy, ja jestem zamknięta w swoim pokoju i udaję że się uczę, to mi nie przeszkadza.
Ale tym razem zrobiłam co innego.
Byłam sama w domu, więc siadłam do komputera.
włączyłam wiecznie zamuloną jednostkę centralną, i zaczęłam się modlić, aby zdążyć przed rodzicami.
"KOTEK"- wyskoczył mi na ekranie kolorowy napis, gdy kliknęłam na jedną z trzech ikonek.
"KOZIOŁKU TY MÓJ.."-przeczekałam cierpliwie pokaz slajdów, które zrobiłam wraz z moją kuzynką, w trzeciej klasie podstawówki, jeszcze zanim moja mama wyszła ponownie za mąż.
"Heyy;)))"- wyskoczyła wiadomość od Ann, od razu gdy włączyłam GG.
"Siema<33."- odpisałam jej.
"Idziesz na koncert?"-napisała
"jaki koncert... i chyba wiesz że raczej nie?"
"no tak, ale... lepiej Ci nie mówić czyj koncert, bo jeszcze coś głupiego zrobisz;(("
"no nie bd taka!!!"
"...ok... JB..."
"AAAAA! KIEDY I GDZIE GADAJ!!!"
"oj dobra, dzisiaj o 20 na Kościuszki:":, wyrwiesz się?"
"no jasne, idę do cb"
"a twoi starsi?"
"NIECH SIĘ WALĄ:**"

PROLOG;**

Miłość...
Przyjaźń...
Rodzina...
Trzy niby najważniejsze rzeczy w życiu, ale to one najczęściej zawodzą...

****************************************

Może i popełniłam w życiu parę błędów, ale to nie przez nie chcę się wyprowadzić.
To przez ludzi, których nawet nie znam.
Gdy szlam do gimnazjum, myślałam, że to będzie moje nowe życie.
Ale myliłam się.
Aby zacząć życie od nowa, nie można zmienić tylko szkoły.
Trzeba zmienić miasto...
Znajomych...
A nawet RODZINĘ...